Wywiad z D. Golec


Czy można się nauczyć dobrego przeżywania żałoby?


 Tę naukę ma pan już dawno za sobą. Pierwszą żałobę przeżywamy mniej więcej między szóstym a dziewiątym miesiącem życia, w okresie odstawiania od piersi lub butelki z mlekiem. Dziecko w swoich fantazjach wyobraża sobie, że kiedy czuje głód, to automatycznie pojawia się pierś. Początkowo sądzi, że to ono ją wytworzyło, że to część jego ciała, ale w pewnym okresie zaczyna dostrzegać odrębność matki. Dziecko musi więc rozstać się z iluzją, że ma wyłączny dostęp do źródła wszelkiego dobra. Matka okazuje się osobną istotą, może odejść, ma inne sprawy, obdarza swoją miłością także inne osoby. W trakcie tej pierwszej żałoby dziecko godzi się z rzeczywistością i buduje obraz matki w swoim świecie wewnętrznym - czyli staje się ona dobrym obiektem wewnętrznym, a nie tylko zewnętrznym. Dzięki temu dziecko może coraz bardziej polegać na sobie, np. samo się uspokoić. Dobre przejście tego czasu jest również podstawą do budowania w przyszłości zdrowych związków z innymi ludźmi, czyli między innymi takich, w których będziemy dostrzegać odrębność innych ludzi, nie traktować ich tak, jakby byli przedłużeniem nas samych.


Coś może pójść źle w trakcie przeżywania tej pierwszej żałoby? 

 Jak mówiłam - dziecko zmaga się wtedy z bardzo trudnym wyzwaniem psychicznym, warto więc nie obciążać go dodatkowo. Takim obciążeniem mogą być inne duże i gwałtowne zmiany: na przykład przeprowadzka, zmiana opiekunki. Donald Winnicott, brytyjski psychoanalityk, który niezwykle trafnie i plastycznie opisywał to, co dzieje się w psychice małego dziecka, mówił, iż świat należy mu przedstawiać "w małych dawkach". Wtedy dziecko może bezpiecznie się w tym świecie odnajdywać i uczyć się go rozumieć. Jeżeli strat jest za dużo, są zbyt intensywne - przestają być zachętą do rozwoju, a stają się traumą.